Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w XVII wieku ich zwano, do neutralistów, w dobréj wierze nakłaniający do zgody, napawał węgrzynem przyjaciół swych pana Kostrzewę, Babińskiego i Ocieckiego. Ostatni, chociaż Brühlom winien był polepszenie losu, za czasów gdy oni z familią byli w najlepszych stosunkach, teraz także, jak pan Laskowski, unikał czynnego mieszania się do spraw publicznych, aby nikomu się nie narazić.
— Kaduk że ich wie — szeptał po cichu — pójdę na lewo, prawa się na mnie zagniewa, pójdę na prawo, lewica mścić się będzie... a co najgorzéj? kat to zrozumie. Wczoraj byli z sobą za panie bracie — dziś są na udry, jutro mogą się znowu ściskać, a na mnie się skrupi. Nie głupim.
Podkomorzy nic nie mówił.
— Familia się odgraża i sroży — szepnął Ocieski — a no, mnie się zdaje, że finalnie ręce sobie podadzą...
Laskowski głową kiwał.
— Ciekawym skarbnika, co on téż powie, — wycedził przez zęby — jest on zoilowatéj natury, zgryźliwy, ale widzi jasno — przyrzekł mi się tu... tylko co go nie widać.
Nie widać go w istocie było, mimo przyrzeczenia, a tymczasem w izbach u Peszla jak na sejmiku wrzało i gardłowano aż strach.
Przy szkle spotykali się ludzie różnych przekonań, a szkło ma to do siebie, iż wydobywa z ludzi co w nich leży na dnie. Więc nawet kto przy-