Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjacielem, życzę ci dobrze, nie radbym widzieć w przykrem położeniu...
— Cóż to jest? — obojętnie wtrącił cześnik...
— Na was, to jest na ojca twojego burza się gotuje... Ciebie, ciebie niemal wszyscy kochamy; minister ma tysiącami nieprzyjaciół... Sejm się zbliża... umysły są okrutnie podrażnione... Familia... gotuje się do jakiegoś kroku szalonego, wiesz, że ja będąc związany z Radziwiłłami, trzymam ze dworem, z wami, Potockimi i hetmanem... Lecz walka się nie rozpoczęła jeszcze... bywam wszędzie, słyszę wszystko, uszu moich dochodzą mimowolnie wszystkie uliczne wieści... Co wy myślicie? Czy wiecie co wam, a najbardziéj co tobie grozi?
— Cóż mi zagrażać może, — chłodno zapytał siadając cześnik — naprzykład?
— Familia wywołała skandal na sejmie... Jesteś wybrany posłem z ziemi Warszawskiéj — mówił po cichu Sołłohub... Między nami mówiąc, wasze polskie szlachectwo jest fikcyą... zadadzą ci najboleśniejszy raz — zaprzeczając mu.
— Kto? spytał Brühl...
— Familia...
Rozśmiał się cześnik.
— Ale mój drogi Sołłuhubie, któż ojcu i mnie to szlachectwo wyrobił, jeśli nie ta Familia? Któż ustąpił ze starostwa dla mnie? wojewoda ruski... Przed kim ja składałem przysięgę? przed ich szwagrem wojewodą mazowieckim...