Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ze starosty grodowego, przez rezygnacyę wojewody ruskiego, brak głowy i dłoni. W całéj Rzeczypospolitéj nie ma człowieka na tę godność — dwunastoletniemu chłopięciu król Jegomość łaską swą dodaje lat dziesiątek... dzieciak budzi się dojrzałym, i oto go jutro będziemy widzieli wjazd uroczysty odprawującego na swą stolicę...
Alboż nie cuda? mirabilia!
I śmiać się począł...
Podkomorzy Laskowski po niebie spojrzał.
— Wiecie acaństwo co?.. Ciepło było, ale zawsze to wieczór wrześniowy, a kto ma w kościach łamanie, temu o tém zapominać nie potrzeba; wotuję więc, abyśmy się razem z butelką i lampeczkami pod sklepienie do izby zacisznéj przenieśli. Padająca rosa nigdy nie jest zdrowa...
Wszyscy wstali, jakby uradowani wnioskiem; skarbnik się rozśmiał i poszedł za ich przykładem.
— Na czyim wózku jadę, tego piosnkę śpiewam — rzekł: z lampeczką podkomorzego idę za moim winodawcą... Macie słuszność, pod dachem zawsze — zaciszniéj... a nuż co padać zacznie?
Przez okno otwarte Laskowski zawołał chłopaka, który w koszuli i fartuchu zwijał się po izbie, i kazał mu szkło zabierać. Poszli tedy processionaliter, gęsiego, dla niezbyt szerokich drzwi, jedni za drugimi, skarbnik przodem, Laskowski, Kostrzewa, Babiński, tylko się Ocieski coś ociągał...
— No, a waszmość? pytał Babiński.