Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w mieście częściéj bywacie, z damamiście się oswoili; ja, domator... admiruję...
Wtém zwrócił się do Ocieskiego, który głowę miał nad lampką zwieszoną.
— Wszakże mnie uszy nie mylą — JMPan Ocieski?
— Tak jest — do usług.
— Jastrzębiec?
— Nie ma innych tylko tego herbu...
— Czyby z Ocieszyna? pytał uparcie skarbnik, choć odpowiedzi szły leniwo i niechętnie.
— Pisaliśmy się z Ocieszyna... cicho wymówił zagadnięty.
— A no! to któż lepiéj o cudach dzisiejszych czasów wiedzieć może nad waćpana dobrodzieja?
Stał się cud, iż graf Brühl, pierwszy minister najjaśniejszego Pana... który rodził się kędyś w Turyngii, a żył w Saksonii, nagle znalazł się polskim szlachcicem, Jastrzębczykiem i Ocieskim... tak jak Waszmość Pan! a toż nie mirabilia?
Ocieski tylko głową kiwnął.
— Gdyby nagle sowa, ptak Minerwy... dodał skarbnik, stała się z dnia na dzień jastrzębiem... naturaliściby z całego świata się zbiegli! Nie prawdaż?...
A no, to rodzina jakaś od Boga uprzywilejowana... Ten sam Brühl z Ocieszyna... ma synka. Synkowi jest lat dwanaście... jeszcze mleko ma pod nosem... Tymczasem Warszawie osieroconéj