Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Na bialskim zamku.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

manem i będzie mu służył, a ten się też bez niego nie obejdzie.
Wszystkie kobiety zaczęły rozpaczliwie ręce łamać i jęczeć.
Nieporadność ich, przestrach, niepewność, co poczynać — panowały zresztą wszędzie. Tak samo pan wojewoda czernihowski nie wiedział sam, czy przy córce zostać, czy do Nieświeża jechać, czy do Zawieprzyc powracać.
Oficjaliści, co kosztowniejszego mieli lub mogącego ulegać wątpliwości, czyją była własnością, wysyłali do przyjaciół na miasto. Wytaczano bryczki, wyprowadzano konie, wynoszono kufry i tłumoki. Każdy myślał o sobie i, w samej istocie, gdyby nie litościwych kilka kobiet przy księżnie, które o niej pamiętały, nie miałaby była co jeść dnia tego, bo w kuchni równy bezrząd jak wszędzie panował.
Zaborskie z Szurską opłakiwały położenie swoje, gdy wpadł, już teraz nie potrzebujący się z sobą ukrywać, Marcjan.
Faustyna zobaczywszy go pośpieszyła ku niemu.
— Niech wam Bóg płaci, żeście o nas nie zapomnieli — krzyknęła — ja muszę stąd iść precz, ja tu godziny dłużej nie wybędę. Znajdźcie nam jakiś dworek w mieście. Zlituj się!
Zaborska też przyskoczyła do niego. — Moje sprzęty! moje ruchomości! zmiłujcie się! Tyle mojego, co tych rupieci zostało! Każcie je wynosić.
Butrym starał się je uspokoić.
— Nie ma się tak dalece czego obawiać — rzekł. — Wolski uciekł!
Szurska go za rękaw pociągnęła.
— O, toś mi dobry — rozśmiała się wzgardliwie — uciekł? Przecież on za żywota księcia hetmanowi służył,

314