Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i sklepy wszedłszy, gdy się począł rozglądać w tych osobliwościach, które tu ze wschodu i zachodu napływały, mimowoli do mieszka sięgał, i do domu znosił co mu się zdawało potrzebnem, choć wczora o tem ani myślał.
Rzadki też dzień wypadł aby na rynku i około ratusza nowiny jakiejś nie było, albo miejskiej lub z dalszych stron przyniesionej. Kupcy odbierali posłów i listy, a donoszono im co się gdzie na świecie działo, bo musieli wiedzieć kędy drogi były bezpieczne.
Tu około piwnicy w ratuszu, choć ja rad do niej nie uczęszczałem, bom w domu miał czego dusza zapragnęła, spotykało się znajomych; potem ciągnęło nieraz pod zamek i na zamek, gdzie nie brakło dawnych sodalisów, albo też ku kollegium i św. Annie.
Odwiedzałem moich przyjaciół i znajomych, do których w pierwszym rzędzie pana Macieja z Miechowa i p. Bonera zaliczyć muszę, który Zygmuntowi tak służył jak niegdy Wierzynki Kaźmirzowi.
Doktór Maciej mało tego że leczył chorych, że o lekach pisał i około akademii był czynnym, zajęty był naówczas historyą narodu naszego, który chciał dać cisnąć w Krakowie, tak jak kanclerz Łaski Statuta swe, w których widzieć można konterfekt Aleksandra i panów a senatorów wedle niego.
Wszystkich tych mądrości człowiek ciekaw był podsłuchiwać i podpatrywać. Szczególniej z Miechowitą, gdy czas miał, rozmowa była nauczająca i pożyteczna.
Nikt też pewnie w Krakowie nademnie lepiej nie był świadom co się działo u dworu naszego, na Litwie, w obozach, na granicach, ba i za granicami.
Chociaż człowiek ożeniwszy się nierad za mury i bramy wyruszał, a mało kiedy za Łobzów i za Skałkę wyciągnął, było dosyć w samem mieście na co patrzeć i mówić o czem. Gdy się, doma siedziało,