Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koju słuchał tych co stali najbliżej a oszczędzali mu troski myślenia i mówienia, teraz stał się prawie bezwładnem w ręku ich narzędziem.
Wszystko na kniazia Michała zdawał, bez niego nie śmiał poczynać nic, a Gliński nim władał jako chciał.
Ani się dziwować można, że taką przewagę pozyskał, bo człowiek był niepospolitego umysłu, bystry, energiczny, śmiały aż do zuchwalstwa, a przytem zręczny. Z oczów mu niepomierna duma i ambicya patrzały, mimo to jednak, gdy było potrzeba, umiał się przed królem ułożyć, spłaszczyć, stać pokornym, czołobitnością go ujmować, miłość swą gorącą dla niego głosić, a drugich czernić i podejrzenia rzucać, aby od nich odstręczyć.
Daleko potężniejszy umysł niż Aleksandrowy dałby się był wziąć na te zręcznie nastawione sidła. Przekonałem się jednak, z niemałą pociechą moją, rozpatrując i rozysłuchując, że kniaź Michał pomiędzy pany i litewską starszyzną niewielu sobie pozyskał. Wszyscy nań z nieufnością patrzali, nie mówiąc już o tych, którzy mu zazdrościli.
Biskupi, hetmanowie, wojewodowie ilu ich było, albo się od niego usuwali, lub wręcz się oświadczali przeciwko niemu.
Śmielsi jak Krzysztof Ilinicz, lidzki starosta, głównie Jan Zabrzeziński, Stanko z Żarnowic, Kiszka, głośno zadawali Glińskiemu knowania zdradliwe. Inni, mniej odważni, jak Olechnowicz, Ostrogscy i Radziwiłłowie dalej stojący, czekali co się wywiąże z tego, aby też przeciwko Glińskiemu wystąpić.
Przeciwko tym, których jako jawnych nieprzyjaciół swoich znał Gliński, Iliniczowi, Zabrzezińskiemu, Kiszce wprost na gardło godził, a królowi to nieustannie wmawiał, że dopóty ładu i porządku Witoldowego nie będzie, dopóki głowy ich z karków nie spadną.
Z polskich panów przy królu nikogo nie miał