Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieszczęśliwy jest, zgnębiony, zahukany przez kniazia Michała. Ten wymyśla spiski na drugich, a sam bodaj najgroźniejszym jest. Ilinicz zgubiony, bo po nim Drozdowi swemu chce kniaź zagrabić spuściznę. Tak samo na Trokach, na Żmudzi, na Smoleńsku chce mieć ze swego ramienia ludzi, więc opróżnić musi co zawadza.
— Lecz król nasz nigdy okrutnym nie był — przerwałem — nie może to być, ażeby przelewu krwi dopuścił, i to jeszcze tak zacnej.
— To też król męczy się niewymownie — mówił Szyszło — a my to wiemy najlepiej, którzy na niego patrzymy. Dopóki kniaź przy nim jest, a stara się go jak najmniej odchodzić, daje sobie wmówić co tamten chce, wzdycha, ale godzi się; zostanie potem sam, naówczas niemal krwawym potem się oblewa rozważając co mu grozi. Gdyby nie jemu nawet ale komukolwiekbądź codzień od rana do wieczora nieustannie tem nabijano głowę, że wszyscy na życie jego czyhają, że potajemnie się sprzysięgają, że mu grozi zrzucenie z tronu lub gorzej jeszcze... w końcuby musiała go ogarnąć trwoga. Po nocach ze snu się zrywa król krzycząc, bo mu się zda, że nie jest bezpiecznym. Wyjedzie na łowy, wyjdzie na zamek, każdy człowiek mu podejrzany. Strażami się otacza jako nigdy. W tej obawie ciągle go chcąc utrzymać Gliński, zmyśla niebywałe rzeczy; każe swoim mówić i zeznawać co ich nauczył. Nie może sam stać na straży, stawi Drozda, który jest jego prawą ręką. Nawet biskupowi naszemu Taborowi, którego król szanuje i ufa mu, przystępu bronią, nie dopuszczają go, bo wiedzą że przeciwko nim jest. W tym strachu, niepewności, pan nasz stracił zdrowie, wesołość, spokój umysłu, litość bierze patrzeć na niego.
— Jakże się to skończy, sądzicie? — zapytałem Szyszłę.
— Najgorzej — odparł — bo osaczono biednego króla tak, iż im ujść nie może. Gliński, ponieważ