Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 04.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inni w pomoc, podniesiono sakrament, odbyły się należyte modlitwy, msza dokończyła, ale wrażenie jakiegoś nieszczęścia we wszystkich umysłach pozostało.
A że ludzie już i tak potrwożeni byli, drudzy wszystkie te złe znaki skrzętnie zbierali, więc z każdą godziną więcej się w tem utwierdzano, iż zguba czeka króla i tych co z nim idą.
W istocie też nigdy może razem tyle się przepowiedni nie zebrało naraz.
Ledwieśmy odetchnęli po tej hostyi, gdy nad wieczorem, kiedy nikt burzy się nie mógł spodziewać, nadciągnęła chmura czarna.
Bobrek, królewski ulubieniec stał w progu stajen, gdy deszcz z wiatrem padać począł. Jam z przeciwnej strony w krużganku siedział na ławie, spoczywając trochę. Wtem oczy mi zalało jakby ogień po nich przeszedł, siarkę poczułem i słyszę trzask wielki. Zerwałem się z ławy żegnając. Bobrka we drzwiach nie widzę, tylko coś leży na ziemi, a po za nim płomienie buchają i ludzie krzyczą a konie rżą.
Nimem się ja zebrał biedz, ze wszech stron zaczęli ludzie nadbiegać, ukazał się i król. Bobrka czeladź niosła na rękach nieżywego. Na skroni miał znaczek mały siny, jakby grochu ziarenko.
W stajni najlepszych koni dwanaście piorun sobie jakby wybierał, bo z jednego końca sześć ich powalił, z drugiego tyleż, a tym co w pośrodku były nic się nie stało.
Oczom się nie chciało wierzyć, że w istocie tak było, poświadczą mi wszyscy, którzy pod ten czas tam byli.
Olbracht po Bobrku wielce bolał, bo to były jego obcęgi i miotła... gdzie się sparzyć i powalać nie chciał, nim się wyręczał.
Wszystkim te z niebios skazówki i przepowiednie głęboko się w umysły wraziły, wielu za tem było, zwłaszcza, że jesień nadchodziła, aby wyprawę odłożyć i wojsko w części rozpuścić, lub na zimowych