Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cierpliwość jego, bo nie zwykł był ani chorować, ani leżeć.
Jakób z Zalesia chodził ręce łamiąc. Co było w aptece podróżnej ziół, medykamentów, drjakwi, balsamów, próbował wszystkiego, nie skutkowało nic.
Gdyśmy tak biedowali, zrana przyszedł Zabrzeziński, a król, zwykle milczący, skarżyć mu się zaczął okrutnie, że tu już medyk głowę stracił i na żołądek nawet poradzić mu nie umie.
Zabrzeziński, chłop jak dąb, który pono w życiu swem nigdy z medykami i medycyną do czynienia nie miał, począł na tych mądralów wygadywać, iż więcej udają niż umieją, a lud prosty i lada stara baba często ujmie jak ręką taką chorobę, której oni nie wiedzą jak radzić.
— U nas tu — dodał — miłościwy królu, jest też prosty człek, braciszek Bernardyn Symon, który często cudów dokazuje, a lada czem leczy. Ugotuje garść ziela, posmaruje tłustością i jak ręką odjął.
— A to dajcież mi go! dajcie! — przerwał król — zlitujcie się. Jakób mój głowę stracił, na miłość Boga! a prędko... klasztorowi i jemu zawdzięczę.
Posłał zaraz po Symona Zabrzeziński, ale mnich gdy się dowiedział, że go do króla wziąć chciano, przeląkł się i schował.
— Niech Bóg uchowa, abym ja nieuk miał pana mojego leczyć — wołał.
Zaczęto mu dowodzić, że Jakób z Zalesia sam już nie wie co czynić, opisano chorobę, naostatek opierającego się pod wieczór, drżącego i przestraszonego, niemal gwałtem na zamek ściągnięto.
Popatrzywszy nań, jakoś mało otuchy nabrałem; opasły, zdrów, czerwony, wyglądał jak parobek, i w oczach mu nie świeciło nic. Leczyć mu było może lud prosty, ale nie pana naszego.
Kazał zaraz, zamiast innej strawy, grubego razo-