Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie mam, ale zgryzotę. Niewdzięczny, tak, że wyrzec się go będę musiał. Gdyby nie on, Olbracht by był posiadł królestwo węgierskie, byłbym mój skarbiec osobisty do dna wymiótł, aby go wprowadzić do Budy. Tymczasem ten, który za moje pieniądze ma koronę czeską, wyrywa mi Węgry. Olbracht też nie odpowiedział moim nadziejom. Zabrakło mu wytrwałości... potłukli go raz, zraził się i bez mej wiedzy zrzekł... za kawałek Szlązka. Struł mnie tem! — dodał — zabił! Marzyłem o połączeniu Węgier, Czech, Wołoszy, Polski i Litwy, a potem runęlibyśmy na pogan.
Król nagle głos zniżył, westchnął i urwał.
Gastold starał się go pocieszać, a już mu nie odpowiadając zatopił się w myślach.
W Grodnie mieliśmy na łowy jechać po dwóch dniach odpoczynku, wszystko było gotowe. Król sobie psy ulubione kazał przyprowadzać, patrząc jak drogę odbyły, ale do polowania nie przyszło.
Apetyt stracił, boleści dostał, a Jakób z Zalesia tak był niespokojny, iż po lekarzy do Krakowa gotów był słać, gdy myśmy jeszcze w tem ani nic tak niebezpiecznego, ani szczególnego nie upatrywali. Chorował na żołądek.
Dawano wina różne przyprawne i korzenne, nie strzymywały. Niecierpliwił się mocno, doktora fukał, sam na siebie się gniewał — słabł w oczach.
W tym stanie zdrowia i zgryzoty wszystkie czuł mocniej, nie rozchmurzył się na chwilę. Nocami sypiałem przy nim. Słyszałem mruczącego coś przez sen, a może i na jawie, rzucał się niespokojnie. Pragnienie miał, a to co pił, choć doktór sam gotował, szkodziło.
Jednego dnia obległ z wieczora wcześniej niż zwykle, a nazajutrz rano nogi miał tak opuchłe, że wstać nie mógł. Chciał, wedle obyczaju, do łaźni, pan Jakób nie dozwalał.
Wdała się gorączka, a choróbsko rosło przez nie-