Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wego chleba przynieść i gruszki gotować. Gruszek zaś dojrzałych w początku czerwca u nas nie dostać, krom lichych, robaczliwych i małych.
Leku zresztą nie dał żadnego, oprócz tego chleba ościstego i gruszek.
Zobaczywszy to pan Jakób osłupiał, bo na słaby żołądek króla była to strawa ciężka i zbójecka.
Ale mnich Symon uśmiechał się i stał przy swojem.
Nazajutrz po gruszkach i chlebie pogorszyło się znacznie, Bernardyn trwał przy tem, że to przejdzie, a dobrym znakiem jest, iż skutkuje medycyna.
Trzeciego dnia spotykam u drzwi pana Jakóba z rękami załamanemi, oczy utopił w ziemię i płacze.
Schwyciłem go za rękę.
— Co wam?
— Co? z królem nie ma już ratunku! — odparł — nie powiadam ja, żeby go chleb ten i gruszki głupie ubiły, bo i wprzódy było źle, ale teraz wyjścia nie ma... Umrzeć musi!
Mnie, com ani przypuszczał, ażeby się to mogło tak skończyć, znając dobre zdrowie i siły pana, strach i boleść ogarnęły takie, żem szlochać zaczął.
— Możeż to być? niemaż sposobu...
— Nie ma — rzekł doktór. — Nogi coraz więcej puchną; gorączka wielka... z każdą godziną gorzej.
Wiadomość ta, której nie taił przed nikim doktór, w mgnieniu oka się rozbiegła po dworze całym i niepokój wzbudziła niezmierny.
Jedni do Krakowa słać chcieli, drudzy do Wilna, do synów, do królowej, aby przybywali.
— Ale to daremna rzecz — odezwał się doktór — bo go nie zastaną. Godziny policzone, nie wiele ich już jest.
Gastold pierwszy odezwał się z tem, że jeśli nieszczęście tak wielkie i nagłe zagrażało, pierwszemu królowi o tem należało powiedzieć, bo mógł mieć takie roz-