Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i piękną powierzchownością, iż z tych, co mu pochodzenie liche mieszczańskie zarzucali, drwił sobie.
On sam głosił, że ojciec wprawdzie zubożawszy, pod prawo miejskie się schronił, ale od wieków oni byli panoszami i w szczycie nosili Ciołka.
Głosili inni, że w potrzebie świadkowie się znajdą co to szlachectwo poprzysięgną. Przewidywać było można, iż raz się wywiódłszy, sięgnie przy łasce Aleksandra do najwyższych dostojności kościelnych. Tem prawdopodobniejszem to było, że w istocie gdyby nie owa ekstrakcya z szynku, godnym go ich nazwać było można, tak wiele miał rozumu i nauki.
Ano w młodym duchownym pycha raziła i odpychała. Przyjaciół jego okrom królewicza na palcach było można policzyć, niechętnych miał secinami. W kapitule, w akademii, na dworze, przy biskupach nie cierpiano go. Oddawał z nawiązką a żadnej nie pominął zręczności, aby słabszych od siebie czy w kwestyach teologicznych, czy w prawie kanonicznem, czy w historyi wyśmiać i wyszydzić.
Dodać do tego wizerunku należy upodobanie w wytworności i przepychu. Nie miał naówczas jeszcze tak znacznych dochodów, żyjąc z łaski królewicza, ale ktoby to był po nim poznał. Stroił się jak najzamożniejsi prałaci, a nawet z przepychem osobie duchownej niewłaściwym.
Przebojem tak szedł od początku.
Aleksander zaś miał i serce dobre i ten upór ludzi umysłu tępego, którzy gdy raz sobie co powiedzą, już ich z miejsca nie ruszyć.
Wracając do królewiczów, po Olbrachcie na Zygmunta patrzano. Miał lat dwadzieścia kilka, wyglądał poważnie, rycersko i rozumnie.
Tego dowcipu i łatwej wymowy retorskiej co Olbracht nie miał on, ale gdy się ze słowem odezwał, trafił w sedno i było go co słuchać. Miał taki obyczaj, że