Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z małych rzeczy, jakie do uszu jego dochodziły, rozrzutności jego i płochości nie lubił.
Zwrócił się więcej teraz ku Aleksandrowi, o którym chodziły wieści, że go chciał posadzić na Wilnie, ulegając nieustannym Litwinów domaganiom osobnego pana.
Prawdą jest, iż się pono w spisanej osatniej woli króla znalazło coś o tem, iż nie byłby wyniesienia Aleksandra na wielkie księztwo starym obyczajem przeciwny, lecz my tylko wiedzieliśmy dlaczego to czynił.
Wydawał mu się powolnym, łagodnym a nie chciwym władzy Aleksander, więc się go mniej w Wilnie obawiał dla Polski niż Zygmunta, a wiedział to, ciągle przebywając na Litwie i znając ich tam dobrze, iż postanowienie mieli niezmienne wybrać sobie koniecznie z królewiczów jednego.
Aleksander już naówczas przed śmiercią naszego pana miał lat przeszło trzydzieści, ale nigdy królowi się niczem nie naraził. Zabawy jego były bardzo ciche, krom śpiewów i muzyki. Naówczas już Ciołek ów, chłopię z krakowskiego bruku, pierwszy ulubieniec jego, niespodzianie przez ambicyę wdziawszy suknię duchowną dawał po sobie poznać, że nie zaśpi gruszek w popiele.
Gdyby więcej obcował z Kallimachem, gotówbym był rzec, że jego duchem i naukami się przejął, lecz w nim silniej natura działała niż przykład Włocha.
Zdolny, bystry, ambitny, bo od dziecka był nawykł, że go cudownym głoszono, klaskano mu i podziwiano, w nadzwyczajnych łaskach u Aleksandra, który koszta na niego łożył... ponieważ był synem szewca i szynkarki a dumnie stawał jak książątko, naraził sobie wszystkich.
Zdawał się wcale nie dbać o to, że nieprzyjaciół codzień mu przybywało, nigdy przed nikim karku nie ugiął, a że rozum miał, wymowę okrutną, śmiałość przytem, rąbał straszliwie kto mu się nawinął. Tak był pewien swojego, a w dodatku obdarzyła go natura taką pańską