Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiek spotwarzał cię, tyś był i jesteś lepszy niż my wszyscy, a ja... a ja! o mój Boże!
I rozpłakała się znowu.
— Ale teraz poznałam go i sobą się brzydzę, żem się uwieść i oszukać dała. Mój Jaszku! wszystko naprawione zostanie.
— Wszystko już zostało naprawionem i zapomnianem, kochana matko — rzekłem — jak skoro łaskę mi swoją przywracasz. Więcej nad nią nie pragnąłem nigdy i nie żądam.
Po tylu latach niewidzenia znalazła mnie zestarzałym. W początku o dolę moją zapytywać nie śmiała. Odezwała się w końcu.
— Zawszeż jeszcze dźwigasz jarzmo służby królewskiej i to jeszcze pod zwierzchnictwem niegodziwego sprawcy nieszczęścia mego.
— Dzięki łasce królewskiej — odezwałem się — nie cięży mi służba, do której nawykłem. Od królewicza Olbrachta przeszedłem do boku pana naszego i jestem przy nim komornikiem. Król o mojej przyszłości pamiętał nawet — dodałem — bo choć go nie prosiłem o to, kawałkiem ziemi pod Lidą mnie obdarzył. W najgorszym więc razie mam kątek własny i schronienie.
Słuchając tego matka moja podniosła się nieco i bladą jej twarz oblał na chwilę rumieniec, ale natychmiast pobladła znowu, pochyliła się i zadumała głęboko.
Zaczęła potem słabym głosem opowiadać, jak jedynie dla mnie teraz przybyła i widzieć mnie była spragnioną.
— Nie rozstaniemy się już więcej — dodała — król was odpuści dla mnie, sług ma dosyć.
Miałem się odezwać prosząc jej, aby mi pozwoliła nie opuszczać pana, do którego się przywiązałem, gdy zaturkotano przed domem; wywlókł się Sliziak i powrócił poruszony, bełkocąc a na drzwi wskazując. Oznajmywał wylękły o przybyciu Kallimacha.