Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mach miał się żenić, czy nawet ożenił się z wdową z Nawojową Tęczyńską.
Oburzyłem się na to i śmiać począłem, ale Sliziak pozostał chmurny i zadumany.
W kamienicy pod złotym dzwonem zastaliśmy wszystko po staremu, matka mnie dosyć czule powitała. Znalazłem ją wesołą, kwitnącą, zdrową i więcej niż zwykle ożywioną. W domu około niej ta tylko zmiana widzieć się dawała, że świetniej i wytworniej służba występowała i życia było więcej. Tegoż wieczora o zmroku przybył Kallimach, na którego, jak się zdawało, oczekiwano z kolacyą na sposób włoski. W obejściu się jego z matką, w znalezieniu się ze mną było więcej poufałości i jakiegoś tonu rozkazującego niż przedtem.
Zaniepokojony tem, co mi zwierzył Sliziak, dostrzegłem w istocie, jakby Włoch tu wcale się nie czuł obcym. Dawał ludziom rozkazy, z moją matką szeptał i rozmawiał na uboczu, a co się tyczy mnie, choć uprzejmym był, ale zdala jakoś trzymał i zdawał się lekceważyć.
Matka moja rumieniła się, spoglądała ku mnie, starała okazać obojętną i poważną, lecz zdradzała się co chwila z wielkiem zajęciem gościem swoim.
Nie mogłem ani pytać co tu zaszło, anim miał prawa matce czynić jakichkolwiek przedstawień. Była panią swojej woli, majątku i losem swym rozporządzać miała prawo.
Dla mnie nazajutrz jawnem było, że czy z własnej woli, czy z porady czyjej, starała się trzymać mnie zdala od siebie i od dawniejszej poufałości odzwyczaić. Zrobiła mi tę uwagę, iżbym powinien z zamku się teraz nie oddalać, abym u królewicza i u króla łaski nie stracił.
Po tej skazówce, naturalnie, żem dni kilka pod złotym dzwonem nie postał. Dawniej, gdy się to przytrafiło, przysyłała matka dowiadywać się o mnie, powoływała, teraz się wcale nie zdała troszczyć.
Jakem bolal nad tem, nie chcę mówić o tem. Je-