Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dyny skarb mój na ziemi, miłość matki, nierychło zdobytą, nienawistny los mi wydzierał.
Była to sprawa tego człowieka, któremu ani o serce, ani o przywiązanie wcale nie chodziło, ale o znaczne majętności, jakiemi wdowa bezdzietna rozporządzała. Wiedziałem, że on sam potem z jej łatwowierności naśmiewać się będzie. Nie szło mi to, co jej wydrzeć mógł, lecz o zawód, jakiego doznać musiała.
Drugiego dnia po powrocie, gdym z królewiczem Olbrachtem przybył do domu Kallimachowego, na pierwszym wstępie uderzyły mnie łupy, które już miał czas z domu pod złotym dzwonem przenieść do siebie. Opony poznałem, któremi się Nawojowa chlubiła, naczynia srebrne, które widywałem u niej, świeczniki, nalewki, szyte obrusy i ręczniki.
Włoch się z temi zdobyczami nie ukrywał wcale, ale chlubił prędko nabytemi dostatkami.
Mnie boleść, jakiej doznawałem i jakiś srom nie dopuszczał już nawet iść na miasto.
Lecz z drugiej strony obawiałem się, aby matka z tego nadąsania nie wnosiła, iż ja w jej sprawy się mięszam i naganiam to, co czyni. Przez ludzi wiedziałem, iż Kallimach codzień raz, jeśli nie dwa, u wdowy bywał, tam przesiadywał, i — co więcej, tak się tam czuł u siebie, iż gości spraszał, uczty wydawał, na których nie zawsze Nawojowa bywała, ale kuchnia jej, piwnica i służba.
Ludzkie więc plotki i gadania nie były próżne — niestety.
W mieście jedni twierdzili, że Kallimach się ożenił z wdową, księdza nawet mianując, który ślub dawać jej miał, drudzy przepowiadali, że ją odarłszy porzuci.
Po oponach i srebrach, przeszła jedna kolebka do wozowni i cztery najlepsze konie z uprzężą taką, iżby się jej wojewoda nie powstydził.
Przestałem prawie zupełnie chodzić do matki. Niekiedy na chwilę zjawiałem się rano po rozkazy... przyj-