Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znaczenie i rządy Krakowianie odebrali tak jak korony z Gniezna uwieźli, że bez nich wszystko stanowić chcieli.
Na wspólnych zgromadzeniach pewnym prawie mógł być król, że przeciw Krakowianom poprze go Wielkopolska, a nawzajem, żądali czego tamci, krakowscy panowie stawali przeciw nim.
Jam tyle tylko wiedział o Wielkiej Polsce, wybierając się ku Poznaniowi, że Piotr z Szamotuł, kasztelan i starosta poznański, królowi miły, wierny sługa jego, był tam najznaczniejszym i wszystkiem władnął.
Ale już po drodze rozpytując ludzi, szukając wiadomości o tem, gdzieby służbę jaką najłacniej znaleźć można, przekonałem się, że u kasztelana więcej dworu było, niż potrzebował, i do niego się dostać nie było podobna. Czyniono mi za to nadzieję, że u innych łacno ją znajdę. Wymieniał mi jeden i drugi Władysława z Domaborza, o którym głoszono, że ludzi siła zbierał i zawsze ich potrzebował.
Powiadano, że hojnym był, sługi swe wynagradzał szczodrze, i to mi tylko nie w smak w nim się znalazło, że do Toporczyków należał, zatem był w jakimś związku krwi z Tęczyńskiemi, choć w Krakowie o tem wcale słychać nie było.
Nie dojechawszy do Poznania, bo tubym się był może inaczej rozsłuchał i rozpatrzył, na popasie mi się trafiło zetknąć z gromadką zbrojnych, której dowódzca wesoły a gadatliwy człek, gdyśmy się rozmówili, oświadczył się mnie wprost do Domaborza z sobą prowadzić i ręczył że służbę dostanę.
Oddział jego, powracający z jakiejś wycieczki, o której śmiejąc się półgębkiem gadano, wiózł z sobą łup i tak mi się wydał, jakby wprost najazd gdzieś szczęśliwie dokonawszy, z grabieżą śpieszył do pana.
Ale naówczas trafiało się nieraz, że ludzie sobie sami musieli sprawiedliwość czynić, i nikogo to nie dziwiło. O zbójectwo żadne pana takiego, jakim