Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet ludzi tak żywo obchodziło, iż nie było w Krakowie człowieka, któryby tego czasu zmuszonym nie był wypowiedzieć się z kim trzymał — z królem, czy z temi, co przeciwko niemu byli.
W rynku, na ratuszu, po sklepach, w ulicach stawali ludzie, udzielając sobie wiadomości, głosząc to, czego sobie życzyli: jedni blizkie zwycięztwo królewskie, drudzy jego upokorzenie.
Z tego, co się wyżej o mieszczaństwie krakowskiem mówiło, łacno zmiarkować, iż pan je całe miał za sobą. Życzyli wszyscy, aby niepomierne zuchwalstwo panów ukrócone zostało.
Ciż sami ludzie, co niedawno na nic się nie oglądając, dwu duchownych do kapituły należących ściąć dali, a czuli, że duchowieństwo im tego, ani zapomnieć, ni darować nie mogło, pragnęli teraz, aby król je do posłuszeństwa sobie zmusił i Tęczyńskim przewodzić nad sobą nie dał.
Wiedziano dobrze w mieście o tem, iż panowie z Tęczyna panu dokuczali, spiskowali przeciwko niemu, spokoju mu nie dawali. Mieszczaństwo króla po za sobą czując, śmielszem się coraz stawało.
Gdyby z Tęczyna panowie i ich sprzymierzeńcy całkiem ślepemi nie byli, a długą bezkarnością nie nawykli do tego, że im wszystko szło płazem, mogli byli dostrzedz, że ich tu tak jak dawniej nie szanowano.
Nie czapkowano im i nie kłaniano się, ani z drogi tak chyżo ustępowano, jak dawniej. Burknął niejeden, ale nie zważano na to.
Z rodziny panów z Tęczyna Andrzej, który dom miał w Krakowie i często się tu ukazywał, był jednym z najzuchwalszych. Niemłody już, rycerskiego rzemiosła, obozowy człek, do wojny więcej niż do obcowania z ludźmi spokojnego nawykły, słynął z grubiaństwa i opryskliwości.
Znano go z tego. Nie lubiono ich wszystkich, ale Andrzeja mieszczanie i lękali się i niecierpieli.