Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wzięliście mnie na tron królestwa tego, malowanym tu panem nie chcę być i nie mogę. Com rzekł raz, od tego nie ustąpię. Gdybym powolnym był, kłam zadałbym sobie i okazał, żem to uczynić chciał, czego dokonać nie mogłem. Mieliżbyście potem poszanowanie i posłuch dla tego, który sam się uznał w błędzie?..
Papież w Rzymie panem jest, a ja w Polsce. Szanuję władzę jego w tem, co religii tyczy, ale sobie narzucać moich biskupów nie dam. Za jednym poszliby wszyscy i mielibyśmy dwie tu głowy i dwie władze. Na to ja nie zezwolę. To moje ostatnie słowo.
Rzekł, głową im skinął i odszedł.
Napróżno już potem przez kapelanów, przez urzędników, przez różne osoby do króla trafiano. Zyskali tyle, że Kaźmirz zapowiedzieć polecił, iż wszelki opór skarci najsurowiej.
Z wielkiem w sercu oburzeniem przeciwko temu królowi, który praw duchowieństwa nie szanował, głosu z Rzymu nie słuchał, odjechali posłowie nie chcąc uledz.
Z ich porady miał ks. Jakób na przekór królowi wyświęconym być, z ich pomocą dobra biskupie zajechać. Sądzili, że gdy raz się dokona święcenie, wprowadzi rzymski nominat, król wreszcie ulegnie.
Niepotrafię zaprawdę opisać tego, a pamięć już dziś nie wszystko strzymała, co naówczas działo się, gdy królowi wojnę tę nową wypowiedziano, a on ją przyjął i nie ustępując na włos sam rozpoczął.
Ks. Lutek z Brzezia wcale się już nie mięszał do niczego, wszystkiemu zostając obcym. Tymczasem Tęczyńscy, Mielsztyńscy, Oleśniccy, do walki za swojego biskupa gotowali się.
Wyszedł dekret surowy królewski, skazujący Jakóba z Sienna na wygnanie zagrażający mu na osobie jego i mieniu, jeźliby się ważył sięgnąć po infułę.
Wszystko to działo się tak głośno, a najmniejszych