Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Były to objawienia św. Brygitty, które już u ks. Jana widywałem.
Ledwiem począł się skarżyć Sliziakowi na napaść nocną, gdy mi wnet zamknął usta.
— Śniło ci się — rzekł — milcz.
Nie dał mi mówić nic, wyszedł precz.
Następnej nocy anim się kładł, anim myślał spać; na kominku przyłożyłem ognia, aby się cokolwiek świeciło i siedziałem w trwodze, czy to straszne widmo znowu mi krzyżyka nie przyjdzie odbierać. Ale noc długa przeszła spokojnie. Wrażenie strachu tego zwolna się zacierać zaczęło.
Wziąłem się do czytania naprzód objawienia św. Brygitty. Nie szło to łatwo, bo rękopism był drobnemi głoskami pisany ze skróceniami, a jam wprawy wielkiej nie miał. Ale już po kilku dniach postrzegłem, że mi coraz zaczynało iść lepiej.
Z papieru miałem tę korzyść tylko, żem zamiast pisać na nim, przypomniawszy sobie widziane w Rzymie rysunki, które młodzi mnisi na marginesach barwami różnemi i złotem wykonywali, choć nie miałem innych farb oprócz rubrum i inkaustu, i ja też próbować począłem piórem nakreślać. Niezgrabnie to szło, ale ptaszki i kwiatki po dziecinnemu mazać próbowałem. Czas przechodził. W rękopiśmie objawień było kilka liter wielkich malowanych, a każda księga w nagłówkach miała malatury i marginesy. Siedziały też na nich ptaszki na gałęziach i kwiaty różne się plątały, razem z godłami Męki Pańskiej. Wziąłem się do naśladowania tych rysunków.
Ja, com się tak dawniej wszelką kancelaryjną robotą brzydził, teraz Panu Bogu za nią dziękowałem. Czytanie też św. Brygitty przeniosło mnie jakby w świat inny. Uczułem się lichym i maluczkim, choć nieszczęśliwym, lecz gdybym najwięcej cierpiał, nie godziło mi się narzekać na dolę moją, porównywając ją z męczeństwem samego Boga. Poznałem naówczas, jak wielkiem dobrodziejstwem księga być może. Sliziak