Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po nim, jak on zawsze bywał surowego i spokojnego oblicza, niewiele poznać było można, ale ludzie na dwór biskupi przynosili każdą plotkę, wiedząc, że kardynał się tem cieszyć będzie.
A co Kołek i Sroka i inni nadrwili się z młodej pani, z jej służby, ze strojów, z obyczaju, tego na wołowej skórze bym nie spisał.
Musiałem słuchać usta przygryzając, gdy mnie to w mojej miłości dla króla więcej jeszcze umocniało, widząc go niemal prześladowanym i zagrożonym.
Bo kardynał jak był nieprzyjacielem, tak pozostał nim, a im więcej się przekonywał, że króla nie zmoże, tym zapalczywszym się stawał.
Jednego wieczora u drzwi stojąc na straży, słyszałem gdy do Tęczyńskiego mówił:
— Bóg mi więcej dał niż zasłużyłem, wyniósł mnie łaską swoją do najwyższej dostojności kościelnej, przez długie lata władzę mi nad królem nieboszczykiem zlał, panem uczynił tego królestwa i wszystko to dziś na starość u schyłku zatrute tem, że jednego młokosa, któregom sam na tron ten wyniósł, pożyć nie mogę i dziś upokorzony, patrzeć jestem zmuszony jako po swej głupiej myśli rządzi się.
Pocieszał go wojewoda tem, że godnie walczył, że nie ustępował, żeć zwyciężyć się nie dał, ale pociecha była mała, bo kardynał nietylko sam panować chciał, ale rodzinie swej, synowcowi toż panowanie chciał zapewnić.
Ze wszystkiego co mówił wnosić było można, iż występując przeciw królowi biskup Zbyszek tak gwałtownie, miał na celu do niecierpliwości go przyprowadzić, do wybuchu, do porwania się jakiegoś zuchwałego przeciwko sobie i duchowieństwu. Rachował na gorącą krew młodego pana, ale się omylił, bo Kaźmirz płonął i bladł, jak ludzie mówili, ale taką zimną krew zachowywał, iż nią kardynała w pasyę wprawiał.
Postanowiono w tym roku poddanie się Prusaków