Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i dźwięcznym — sierotą się zaopiekować i obowiązkiem jest i rozkoszą, alem ja, wiecie, nie tak swobodny, abym mógł się tego podjąć. Siedzę tu w Krakowie, mam co czynić w Akademii i w domu, a wiecie, iż pielgrzymuję często. Znowu mnie ciągnie do Rzymu potrzeba duszna, cóż naówczas z nim pocznę? Rychło a nie ujrzycie mnie — dodał z uśmiechem. — Pieszo chcę do grobu apostołów.
Ks. Jan po chwilce namysłu rzekł:
— Na ten czas zwierzyłbyś go ojcze osobie swojego wyboru, a choćby niewiele czasu miał szczęście przy was pozostać, te chwile wiele mogą.
Westchnął nic nie mówiąc przyszły mój opiekun, zadumał się.
Szepnął coś pochylając się ku niemu ks. Jan. Zaczęli mówić pocichu. Los się mój rozstrzygał.
Szedłem tu prawda ze strachem wielkim, ale teraz, gdym zobaczył tego, któremum miał służyć, lękałem się tylko, aby mnie nie odepchnął. Siłą jakąś wielką ciągnął mnie ku sobie.
Każde jego spojrzenie było jakby lekarstwo jakieś uspokajające duszę.
W czasie gdy dwaj księża pocichu rozmawiali z sobą, starałem się błagającym wzrokiem pozyskać sobie tego człowieka, który tak cudowne wywierał na mnie wrażenie. Czyniłem się łagodnym, pokornym, chciałem mu wydawać dobrym. Pocichu odmawiałem Zdrowaśkę na tę intencyą, abym przy nim mógł pozostać.
Nigdy w ciągu długiego później życia mojego, nikt na mnie nie uczynił takiego wrażenia; a gdym dojrzawszy zastanawiał się nad tem, nie mogłem go porównać z niczem, chyba z tą potęgą Chrystusa Pana, który też jednem wejrzeniem i słowem za sobą ciągnął tłumy. Ten też tą samą Chrystusową mocą na ludzi działał.
Nie wiem co ks. Jan, który mnie tu przyprowadził, powiedział o sierocie, czem go skłonić się sta-