Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ze zdumienia, gdy panna Drobisz przypadła do niej wołając, że mecenasa potrzeba zaraz wezwać, aby rozpatrzył papiery.
Nastręczony przez hrabiego Zamińskiego do interesów prawnych mecenas, był właśnie tym samym który Zarzeckiemu pomagał do spełnienia jego legatu. Gdy w godzinę potem przybył na żądanie pani hrabiny, a ta mu papiery podała, w których sama się nie umiała rozpatrzeć, oświadczył jej wesoły, okrągluchny i wielce wyświeżony syn Temidy, że papiery te właśnie wczoraj wyszły z jego własnej kancelaryi i rozpatrywać ich nie potrzebował, bo je znał lepiej niż ktokolwiekbądź w świecie.
— Pracowaliśmy nad tem z tym poczciwym Zarzeckim, — rzekł, lat niemało, a miałbym dla tego osobliwego człowieka prawdziwą admiracyę, gdyby czasem od niego, z przeproszeniem, do zbytku gorzałki czuć nie było. Ale cóż! i to mu się wybaczyć musi, bo często ją pił dla tego że nie miał co jeść.
Wie pani, żem przed nim nieraz stał zdumiony, pojąć go nie mogąc. Uszczerbku by państwu nie uczynił, kilkadziesiąt złotych biorąc na utrzymanie swe, gdy mu często na wszystkiem zbywało. Wolał iść drzewo piłować niż tknąć grosz jeden z tego co mu było powierzonem, a z czego nikt by go nawet nie mógł rachunku słuchać.
— Ale panie mecenasie, — zawołała Manczyńska, przecież my musimy mu w jakikolwiek sposób wynagrodzić to co ucierpiał i starość spokojną zapewnić. Dzieci moje są mu to winne, jabym nie zniosła myśli że człowiek, któremu zawdzięczamy tyle, w niedostatku i biedzie dogorywa.
Mecenas potrząsnął głową.
— O ile ja go znam, jest niepodobieństwem ażeby