Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych ze strony polskiej dosyć było, ale Tatarów dziesięć razy tyle. Można się było tem cieszyć, bo pierwsze spotkanie dla wojska wiele znaczy, i król też Bogu dziękował, a swoim dowódzcom.
— Niczem to jest jeszcze — rzekł chłodno powracający właśnie Jeremi Wiśniowiecki — początek i próba. Teraz dopiero, gdy przyjdzie do walki, stanowcza ona być może. Kozacy tak prawie, jak nie występowali, choć patrzeli i podbudzali. Jutro lub pojutrze stanowić będzie, ani spać, ani się zbytnio zwycięztwem cieszyć nie pora. Czujności trzeba!
Rada to była zdrowa i dobrze przyjęta, ale jak już umysły wszystkie przeciw Jeremiemu i bohaterstwu jego zazdrośnie się stawiły, tak i to jego wystąpienie drudzy strofowali pocichu, że nauk jego nie potrzebowano. Król przecież, choć może toż samo czuł, żadnej po sobie nie okazał urazy,
W obozie, czaty rozstawiwszy, ledwie tej nocy spoczynku kto zażył, a większa część, ani myśląc się rozbierać i kłaść do snu, przesiedziała oną krótką noc pod namiotami przy kubkach, na rozmowie.
Około Xięzkiego też przyjaciół się zebrało dosyć; ale ten, co zawsze wesołej myśli bywał