Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śliwszy, nie czytając, położyła na stole przy sobie.
Spytała go niespokojnie: kiedy wyjechał z obozu i co tam słychać było?
Strzębosz opowiadał, potrosze się wstrzymując od tego, co miał na języku o podkanclerzym, chociaż jejmość wyraziście, z niechęcią badała, co on tam poczynał.
— Nieprzyjaciela jeszcześmy nie widzieli — rzekł — ale jeńców codzień do obozu przyciągają, i pewna rzecz, że cała ta tłuszcza około Dubna i Ołyki pustoszy, a może i bliżej. Król chce iść naprzeciw i bardzo niecierpliwy jest; Potocki i Kalinowski wstrzymują, bo pod Beresteczykiem pole doskonałe i na obóz i do rozprawy, a drugiego takiego znaleźć będzie trudno.
Wszystkoby dobrze było, bo i sił jeszcze coraz więcej nadciąga — dokończył Strzębosz — gdyby nie szemranie i rodzące się już w pospolitem ruszeniu warcholstwa.
— O! to łatwo przewidzieć było — odparła żywo, usta zaciskając Radziejowska. — Są tacy, którzy niezgodę sieją zawsze, nie omieszkają jej i tu pielęgnować, a na łatwych do podburzania nie zbywa. Biedny król!
— Dotąd — dodał Strzębosz — dzielnie się trzymał i trzyma, a tak czynny, jak go nikt nigdy nie widział. Nawet pod Zborowem, choć i