Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wychodził. Dopiero po wojnie, pod namiotem, na pobojowisku, gdy wszystko było skończone, on relacye układał najlepiej, a choć często tego, co rozpowiadał nikt poświadczyć nie mógł, jego powieść szła w świat.
Niechżeby mu kto, uchowaj Boże, śmiał zaprzeczyć! Snarski naówczas, oburzony, zrywał się i kląć a przysięgać poczynał:
— Bodajem się z miejsca nie ruszył, bodaj mnie ziemia pożarła, niech piorun pierwszy nie minie!
Tych przysiąg miał zapas wielki i niemi przypieczętowawszy opowiadanie, w końcu zamykał wszystkim usta. Według Snarskiego wojsko zawsze i wszędzie było pokrzywdzone, a wszelkie jego wybryki uniewinniać należało.
— My krew naszę, żywot i gardła dajemy — krzyczał, a nam chleba krając domierzają tak, abyśmy tylko z głodu nie marli. Panis bene merentium! a któż to go je? hę! matadory, panowie! na nas biedaków nie spadnie ani prószyna. Patrzeć musimy na ucztujących bogaczów i oblizywać się, jak Łazarze.
Snarski, po całym obozie mając znajomych, tego ducha oporu i kwasu roznosił.
Nie było praktyki, aby mu się co podobało; we wszystkiem widział, równie jak Proszka, chytrość, przewrotność i nikczemność.
Bąkowski był przedewszystkiem wesołym to-