Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

służbę rycerską, Dyzma znowu z szeregów urlopowany wprawdzie tylko, musiał na koń siąść i jako posłaniec króla z innymi do Warszawy podążyć.
Trzeba mu jednak oddać tę sprawiedliwość, że gdy przyszło chorągiew opuszczać, wojsko rzucać i to w chwili, gdy się walka zbliżała, serce mu się ścisnęło. Wolałby był pozostać, choć go czarne oczy ciągnęły. Po części mu też wstyd było, bo towarzysze żartowali sobie z niego, a Xięzki poprostu szydził i chłostał.
— Żebyś był choć poczekał i choć jeden osełedec kozacki królowej jmości zawiózł na dowód wiktoryi!
Prawie w tejsamej chwili, gdy wojsko ku Beresteczyku na Łobaczówkę wyruszało, musiał Dyzma w przeciwną stronę dniem i nocą pędzić z listami do Warszawy.