Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko psuł a do Lubomirskiego szczególnego nabożeństwa nie miał, dawszy królowej słowo, że nie zdradzi, umyślnie o tem Jana Kazimierza uprzedził. Może gdyby to kto inny uczynił, zapobiegłby zagniewany a chcący surowość okazać wielką; Kazimierz go do siebie przypuścił, lecz sprawę zbył milczeniem i uczynił jakby o niczem nie wiedział.
Oddawanie miecza przy przemówieniu i odczytaniu listu papiezkiego, potem wręczenie róży poświęconej Maryi Ludwice, trwało bardzo długo, bo i odpowiadać a dziękować w imieniu obdarzonych musieli naznaczeni oratorowie, naostatek nuncyusz wraz z tymi, co go otaczali, podprowadziwszy winowajcę Lubomirskiego, który przed królem przyklęknął, poczęli go suplikować i prosić, aby mu przebaczyć raczył winę.
Wszystkich oczy zwróciły się naówczas na króla, który pobladł, postawę przybrał wielce poważną i surową, a zrazu cofnąwszy się — odrzucił prośby, okazując, że przeciwko prawu i majestatowi trybunału wykroczenia darować nie może. Za czem ponownie z usilnością wielką nuncyusz, kanclerz Leszczyński i co tylko było senatorów, otoczyli króla, oblegli, a królowa też przystąpiła łącząc swoje pośrednictwo, tak, że Jan Kazimierz przed ołtarzem i krzyżem stojąc,