Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

blina, choć człowiek był nie znaczny napozór, już go tu czuć było. Rozprawiano o takich ewentualnościach, o których wprzódy nikt ani myślał; zapłata wojsku zalegająca, trwanie pospolitego ruszenia, naostatek główne dowództwo nad armią całą — zaprzątały umysły.
Znaczniejsza większość trzymała z Jeremim Wiśniowieckim, który nadzwyczajne miał szczęście, ale też hetmanem był surowym i rozumnym. Nikt lepiej Kozactwa, ich sztuki, sposobu wojowania i postępowania nie znał nad niego. Chmiel drżał, imię jego słysząc, i krwi się jego domagał. Żołnierze mając go nad sobą, bezpieczni szli, bo wiedzieli, że dniem i nocą czuwa.
Lecz im więcej się szerzył odgłos tego imienia, im ono częściej się na ustach wszystkich spotykało, tem między współzawodnikami, hetmanami i starszyzną budziła się zazdrość większa i niechęć przeciwko niemu.
Samego króla już zawczasu przestrzeżono i tak usposobiono, że gdyby Jeremiemu buławę dał — on sławę jego zaćmi i całe zwycięztwo jemu będzie przyznawane. W obozie już teraz jedni trzymali za nim i sławili go, drudzy się obawiali i odstręczali, a wszyscy dworacy, którzy wiedzieli jak Jan Kazimierz sławy był żądny, — Jeremiego mu strzedz się radzili. Król, też przestrzegany, uprzedzony, jak go przy koronacyi