Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Strzębosz miał wejrzenie trafne, gładki był tak, że do niego ludzie łatwo i on do ludzi przystawał, i nie zbyt go znano, więc żadnego posądzenia nie ściągał.
Jemu więc król dał zupełną swobodę obracania się między Nieporętem a Warszawą, naznaczono mu konie i pacholika do dyspozycyi, byle znać dawał, co się tam około szopy i pod szopą dziać będzie.
Zupełnie tak samo Niszczycki miał polecenie od ks. Karola informowania go w Jabłonnie o obrotach spraw sejmowych.
Królowa na zamku, można powiedzieć, że każdą pulsacyą żywota sejmowego natychmiast odczuwała. Ztąd wychodziły pocichu programmata dnia, a co tu przewidywano, ziszczało się w sposób cudowny.
Strzęboszowi, który poruszać się swobodnie i z ludźmi rozmaitymi obcować lubił, jego posłannictwo przypadało jaknajlepiej. Gdyby sobie sam wybierał zajęcie do smaku, innegoby pewno nie żądał.
Prawda, że na polu elekcyjnem, a nawet pod szopą, cóż dopiero po błotnistej drodze do Nieporętu, w te dni jesienne brnąć nie było rzeczą przyjemną, a deszcz ciągle od zaczątku sejmu lał niemal, jak z cebra; ale młodość znosi ochoczo podobne niesmaki. Na pedogrę cierpiący mno-