Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to pokrywać, a w końcu, nikt na nie już nie zważał. Była to pierwsza miłość królewicza, który później takich bałamutnych stosunków miał bez liku, ale Salusia nie dała się odpędzić, ani zapomnieć całkowicie, czuła, że miała jakieś prawa, i nie odstępowała od nich. Wyszła potem za mąż za Włocha, także klarnecistę w królewskiej kapelli, i owdowiała, wychowując córeczkę.
Nie mogła w podróżach, ani w więzieniu, wprawdzie towarzyszyć Janowi Kazimierzowi, lecz nigdy go z oczów nie spuszczała, a ile razy powracał, ten grzech młodości stawał znowu żywy przed nim i żadna moc ludzka nie mogła go precz odegnać.
Potrzeba było znać Włoszkę, aby zrozumieć tę siłę, z jaką ona wciskała się i umiała utrzymać wszędzie. Nie lękała się niczego i nikogo, gębę miała wypaczoną, której się lękali wszyscy: wychowana na dworze, znała i wiedziała wszystkie tajemnice, wszystkie strony słabe, umiała zażyć kogo chciała. Zuchwalstwo jej nie miało równego sobie tam, gdzie wiedziała, że sama jej przytomność zawadzać będzie, szła umyślnie, aby sobie kazać za usunięcie się opłacić. Z Jana Kazimierza, jak mówiono, znaczne bardzo potrafiła zdobyć ofiary, zostało jej coś po mężu, potem frymarczyła kobiecemi strojami i klejnotami, a w końcu doszła do tego, że miała piękną kamienicę w Ryn-