Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieściu, przeciwko czemu równie stanowczo książę Karol zakładał protest.
W testamencie króla Władysława nie było oznaczenia wyraźnego, jak się pałacami bracia podzielić mieli. Jan Kazimierz musiał czekać, ażeby z pomocą pośredników jakichś porozumienie nastąpiło.
W przedpokoju dwa karły — Baba i Lump — Polak i Niemiec, dwie małpy na łańcuszkach, — papuga pstra w klatce, naprzód go powitały. Gwałtowny spór wiecznie się z sobą kłócących i mordujących złośliwych karłów, zmusił króla do uderzenia Baby po plecach i nakazania — milczenia.
W progu pokojów oczekiwał starosta Butler, ze wszystkich przyjaciół, których król brał i rzucał bardzo łatwo, najmilszy mu i najwytrwalej upodobany.
Butler miał powierzchowność dworaka, strój cudzoziemski i tę giętkość ruchów, a wyraz twarzy posłuszny, które mu dozwalały się akkomodować do humoru i myśli pana.
Nikt nad niego lepiej nie znał Jana Kazimierza, który brał za powiernika i rzucał Butlera po kilkakroć, ale zawsze, zatęskniwszy do niego, powracał. Był to jedyny człowiek, przed którym się mógł wyspowiadać ze wszystkich swych słabości, nie lękając wyśmiania ni zdrady. Butler