Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak widzieliście — rzekł doktor. — Położenie jej smutne, przyszłość niepewna. Sam widok kraju i wiadomości, jakie codzień przychodzą, nie przyczyniają się do uspokojenia. Jedyna jej pociecha w modlitwie.
Jan Kazimierz przerwał mu gorąco.
— Moja także! ale miejmy w Bogu otuchę i nadzieję.
To mówiąc, pochylił się, jakby do ucałowania ręki prałata, który skromnie się cofnął i głębokim pożegnał go ukłonem.
W antykamerze dwóch dworzan oczekiwało na króla. Tu, jakby czarodziejską różdżką, posępne oblicze Jana Kazimierza rozpogodziło się.
— Butler czeka na w. król. mość — rzekł jeden.
Żywym krokiem pośpieszył Król Szwedzki do zajmowanego przez siebie mieszkania. Było to jeszcze tosamo, które zamieszkiwał przed wyjazdem do Rzymu i o które później powróciwszy upomniał się, tak, że z niego grafa Magnusa wygnać musiano.
Ale teraz, gdy owa wytyczna korona szwedzka spoczęła na jego skroni, gdy był kandydatem do drugiej, skromny appartament ten wydawał mu się nieznośnym. Napierał się gwałtownie wspaniałego pałacu przy Krakowskiem-Przed-