Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie. A toć służba rzeczypospolitej kapłaństwem jest, a nie kramem, w którym o zarobku myśleć przystało. Za kimże tu teraz iść, na kogo patrzeć? kompasu niema! człowiek mały jak ja zabłąkać się musi.
Szczypior i Kaliński, którzy nigdy tak górno rzeczy nie brali, a zapatrywali się na sprawy wszelkie ze stanowiska poziomego, śmieli się niedobrze rozumiejąc Bajbuzę, a może nawet posądzając, że nieco musiał być postrzelony.
Szczypior oddawna niepomierną ofiarność Bajbuzy miał za rodzaj szału.
— Gdzież to rzecz słyszana — mówił — żeby tu kto skarbiec swój wycieńczał, ludzi na swoim żołdzie trzymał, sam szedł krew przelewać, wszystko rzucał dla służby, a ani o żołd, ani o jurgielt, ani o żadną bonifikacyę się nie upominał nigdy, nic nie chciał, o nic się nie starał!
Magnaci się o starostwa rozbijają i gdy im odmówi król, do rokoszu idą, a ten ani prosił nigdy, ani gdy mu obiecywano upomniał się i nie żąda nic.
Kaliński to tłumaczył wielką żądzą rycerskiej sławy, ale naprawdę i tej Bajbuza tak nie był żądnym, że niejeden raz drugim ustępował zasługę tego, co sam uczynił, mówiąc z prostotą śmieszną.
— Ależ tu nie idzie o to czylim ja to uczynił albo ty, czy kto trzeci, tylko aby rzecz była