Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gotuje konflikt nieunikniony między hetmanem a królem. Sumiennie co tu robić? za kim iść?
Szczypior śmiał się łagodnie.
— Rotmistrzyku ty mój — rzekł — a toż idziesz bo zawsze z Zamojskim, więc pocóż zmieniać? Nie żałowałeś tego, żeś się mu dał pociągnąć. Zatem co głowę łamać?
Bajbuza ciężko stęknął.
— Szczypior mój kochany — rzekł — hetman stary i chory. Uchowaj Boże na niego nieszczęścia, nie stanie nam go, co my sieroty poradzimy?
— Przecie po nim ktoś buławę obejmie — rzekł naiwnie Szczypior — albo Żółkiewski, albo Chodkiewicz, a zatem…
— Tyś prostoduszny, mój bracie — rzekł Bajbuza. — Buławę po Zamojskim obejmie nie wiem kto, ale kto będzie jego wielkiego ducha i rozumu spadkobiercą?
Słyszałem go sam sto razy użalającego się na to, że niema ludzi już, którymby na sercu dobro ogólne leżało. Rozumiesz ty to? Chcą buławy, znaczenia, sławy, rozgłosu, ale dla rzeczypospolitej się poświęcić, jej się oddać, dla niej żyć, nad nią czuwać, tego nie umie nikt… a to umiał Zamojski!
— No, a pan wojewoda krakowski Zebrzydowski, toż to powiernik i ulubieniec hetmana.
Bajbuza pokręcił wąsem i dziwną minę nastroił.