Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chorąży więc przybywając późno od lubelskiego traktu miał tu zastąpić Bajbuzę.
Wszystko się jak najskładniej powiodło. Mniemany rotmistrz zajął nieopatrznie niby gospodę, nie stawiąc straży, i natychmiast rozłożył się na spoczynek.
Tymczasem gospodarza i ludzi coby zdradzić mogli powiązano, oddział się rozłożył w szopie i przygotował tak, aby mógł wycieczkę zrobić, a tył zająć napastnikom.
Widziano ich nadciągających pocichu, okalających gospodę, zabierających się do wtargnięcia w nią. Szczypior doskonale przygotowany czekał.
Zdawało mu się nawet, że dowodzącego Spytka widział, który ludzi rozstawiał.
W chwili gdy ciury się rzuciły z okrzykiem na szopę, łamiąc wrota i płoty, dano do nich naprzód tak rzęsistego ognia, iż kilkunastu rannych padło. W tej samej chwili część ludzi ze Szczypiorem wyskoczyła tyłami i osaczyła jeszcze po wystrzale niemogących się opamiętać napastników. Spytek, który blizko stał, natychmiast po danym ogniu w las pierzchnął sam; z ludzi jego, oprócz ranionych, zagarnął w niewolę kilkunastu Szczypior, i w niespełna godzinę wszystko było szczęśliwie skończone. Powiązani jeńce śpiewali o co ich pytano, bojąc się, aby ich nie brano na męki.
Zwycięztwo otrzymane niemal ciężyło Szczy-