Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niali, także nie bez pewnych podstaw, zarzuty temu czynili.
Po owej bytności w Rewlu i widzeniu z się z ojcem, gdy potrzeba było całej siły biskupa Baranowskiego, aby Zygmunta wstrzymać od opuszczenia Polski, w chwili właśnie gdy jej wojna z Turkiem zagrażała, miał Zamojski chwalącego się z tego czynu biskupa zburczeć.
— Było go puścić! z Panem Bogiem, niechby sobie do Szwecyi powracał. My nigdy z niego nie zrobimy króla prawdziwie polskiego. Mamy już takie szczęście! Mówi on po polsku, ale myśli po niemiecku, a gdyby nie królowa wdowa, na zamkuby słowa chyba w języku naszym nie posłyszeć. Otaczają go szwedy, niemcy, włosi, hiszpanie, a weneracya dla domu rakuzkiego górą nad wszystkiem.
Ten rozbrat pomiędzy królem a hetmanem, gdy coraz się wybitniejszym stawał, coraz głośniejszym, a przywodzono różne fakty, które miały zniechęcić Zamojskiego, między innemi oddanie pieczęci nie temu, którego kanclerz zalecał, a potem usunięcie ode dworu wszystkich co hetmanowi byli przyjaźni, między innymi i bardzo umiarkowanego Leśniowolskiego, co to króla ze Szwecyi przywiózł, dał wielce do myślenia Bajbuzie.
W prawości i prostocie swego ducha, nie mógł on pojąć tego, aby mąż tak wielki jak Za-