Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w tej chwili żądnym był grosza bardzo. Ludzie podszeptywali, iż z żoną dosyć się ostro i bezwzględnie obchodził.
Zasmuciło to wielce Bajbuzę, ale miał też wiele innych pod czas powodów do niepokoju i troski.
Wszystko, co go dochodziło ze stron różnych, jakoś panowania świetnego i spokojnego nie rokowało.
Wprawdzie wiadomości pod owe czasy przychodziły nie zbyt pewne, często zafarbowane przez tych, co je przynosili. Nie drukowano jeszcze dzienników, biegały z rąk do rąk przepisywane korespondencye, a te w głąb kraju przychodziły późno. Szczególniej przykrem to było Bajbuzie, którego sprawy publiczne nie przestawały obchodzić, choć miał teraz pewien wstręt mięszać się do nich.
Dowiadywał się ze wszech stron i jak najdobitniej, że między królem a Zamojskim rozbrat był stanowczy. Ale, słuchając o nim tu w Nadstyrzu nie wiedzieć co było myśleć, miał-li słuszność młody król, że hetmanowi się powodować nie dawał, a do Radziwiłłów skłaniał, czy Zamojski, który w imię kraju domagał się tego, czego dać nie chciano?
Zblizka poznawszy hetmana, Bajbuza za nim ciągnął, ale z drugiej strony, ci, co go o dumę, chęć panowania, o ambicyę nienasyconą obwi-