Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

musiał się najgorliwiej starać, aby Zamojskiego zgnębić, zaczęło iść widocznie gorzej coraz.
Już cofnięcie się Spytka dawało do myślenia, że za nim drudzy mogli pójść. Nie wiedziano dobrze, co się u Górki i Zborowskich działo, bo choć głośno wykrzykiwano, ważniejsze zamysły tajemnica okrywała. Potrzeba było koniecznie mieć kogoś w obozie rakuszan.
Ponieważ najczynniej a najskromniej służył im Bajbuza, zwrócił się do niego Żółkiewski, czyby nie znalazł człowieka, coby się szpiegowania podjął.
— Panie wojewodo — odparł rotmistrz — takich co szyję dadzą, postawię wam dosyć, ale zdrajców ja ani żywię, ani cierpię, choćby dla mnie zdradzać chcieli.
Żółkiewski zamilkł, lecz tegoż wieczora zgłosił się szlachetka, który brata miał pisarzem u Czarnkowskiego ślepego i ofiarował tropić i donosić.
Mogli więc na przyszłość rachować, iż o obrotach Zborowskich wiedzieć będą. Tymczasem jednak okazywało się, iż jakkolwiek zacięci przeciw hetmanowi, szczerze czy nieszczerze Zborowscy ofiarowali mu zgodę na jakich chce warunkach, byle razem z nimi Maksymiliana królem dał okrzyknąć.
Położenie było tak krytyczne, że hetman zrazu nie odpowiadał nawet i niemal gotów był