Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już na rakuszanina się zgodzić. Przyczyną tego było, że na utrzymanie wojska, na przedłużoną walkę brakło pieniędzy. Hetman się do ostatniego grosza wycieńczył. Zborowskim z Wrocławia przychodziły ciągle zasiłki, tu ze Szwecyi nie dawano nic, a królowa też przestała łożyć.
Dla mizernego grosza dać się zmódz, było Zamojskiego strapieniem wielkiem, lecz ostatnie środki wyczerpał.
Królowa oczekiwała szczęśliwego już końca, gdy ranka jednego, hetman rzadko się pokazujący na zamku, o posłuchanie jej poprosił.
Wyszła naprzeciwko niemu niespokojna Anna, poczynając od przywitania, że w nim jedyną ma nadzieję.
— A! Miłościwa Pani — zawołał hetman — a ja już tylko w Bogu mam jedyną, że nas chyba cudem uratuje.
Zborowscy popierani przez cesarza wojsko mają liczne, my też musimy je przeciw nim utrzymywać. Koszt wielki, a końca nie widać. Przychodzę do W. Król. Mości radzić się i prosić, co poczniemy. Jam już bez grosza i nie mam go zkąd dostać.
Przerażona staruszka złożyła ręce.
— Wszystko com miała, oddałam — zawołała — posłowie szwedzcy nie przywieźli nic, a u gdańszczan napróżno o pożyczkę prosili.