Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gając się prawu, wjechał do Warszawy i publicznie się począł ukazywać. Było to urągowiskiem i wyzywaniem hetmana.
Rotmistrz nasz, a oprócz niego i znaczna część sił Zamojskiego musieli strzedz osoby jego, bo zuchwały podczaszy nietylko się odgrażał, ale po ulicach i na drogach napadał.
Zamojski w pierwszej chwili zdradą Spytka i zjawieniem się Krzysztofa Zborowskiego był jakby porażonym. Żółkiewski i Dulski jednak nie potrzebowali długiego czasu, aby go przekonać, iż sprawa przez to nie została przegraną.
Sam on odzyskał natychmiast męztwo swe i krew zimną.
Dla rotmistrza chwila to była godowa. Jemu powierzono świeżo przybyłych, a zuchwałych ludzi podczaszego trzymać na wodzy i poskramiać. Bajbuza był w swym żywiole i przybrawszy sobie Szczypiora, jednego węgra, który mu się nastręczył, i brata zabitego Wąsowicza, mającego do pomszczenia nieboszczyka, nie schodził prawie ze straży obozu i gościńców od miasta do niego prowadzących.
Ilu tam Zborowszczyków postrzelali, ilu w mieście po gospodach natłukli zasadzając się na nich, nie liczyli. Wszystko to jednak nie na wiele się przydało.
Z przybyciem Krzysztofa, który niezmęczony jeszcze był, przebiegły, chytry, a jako banita