Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rem jednak spokojny i na wszystko przygotowany a świadom planów rakuszan Zamojski, nie dał się uprzedzić.
Na dany z pod szopy przez Dulskiego znak, oddziały hetmana, a z nimi i kopijnicy Bajbuzy, niemal pierwsi z okopów wyciągać zaczęli.
Z drugiej strony ks. Ostrogscy wyprowadzali swój lud w pole; szedł marszałek Opaliński, ukazał się wojewoda sandomirski Szafraniec.
Górka i Czarnkowski spostrzegli, że na nieświadomych nie wpadli, i że tu gotowość była, choćby do walki. Strzymali się trochę, gdy prymas Karnkowski widząc już przeciwko sobie stojące pułki, z kolebki na konia się kazał wsadzić i stanął pomiędzy dwoma szykami.
W jedną i drugą stronę wysłał od siebie zaklinając, aby do bratniej krwi rozlewu nie doprowadzono. Mowa Karnkowskiego, a więcej jeszcze postępek, uczyniły takie wrażenie na szlachcie, która Górce towarzyszyła, że się naprzód usuwać zaczęła.
Jak tylko z jednej strony ujrzano cofających się do obozu, Zamojski swoim też wnijść za wał nakazał.
Bajbuza ze swymi kopijnikami, który się wyprosił na pierwszy ogień i starcie, z żalem odciągnąć też musiał.
Znowu tedy rodzaj rozejmu nastąpił, z którego korzystano, aby wszelkiemi środkami hetmana na stronę rakuzką przeciągnąć.