Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że bez jego pomocy się nie obejdzie. Zamojski potajemnie zniósł się z nią i słowne stanęły umowy, że hetman poprze Jagiellońskiej krwi potomka.
Nikomu to może żywszej nie sprawiło radości nad Bajbuzę, który się lękał rozdwojenia, a z wielką większością szlachty wstręt miał do rakuszanina, bo imię jego miało znaczenie absolutum dominium, niewola.
Kaliński, który czekał w Warszawie na listy, aby znowu z niemi do Szwecyi płynąć, tymczasem przychodził do rotmistrza, zabawiał go i przynosił mu najświeższe wiadomości. Na zamku — powiadał — panowała obawa i niepokój o Litwę, której część tylko królowej zjednać się udało, o podstępne knowania rzymskiego posła, o zuchwalstwo Zborowskich, naostatek nawet o samego króla Jana, niechętnie patrzącego na wybór syna. Oprócz tego brakło najpotrzebniejszej sprężyny wszelkich czynności — pieniędzy. Królowa do ostatniego grosza wydała co miała, Zamojski wyszafował swoje i co pozostało po Batorym, a dało się od rodziny wyzyskać.
Gdy Kaliński tak jednego dnia lamentował przed Bajbuzą na niedostatek, szepnął mu coś rotmistrz na ucho. Kaliński wstał i natychmiast na zamek pośpieszył, a w parę godzin potem powrócił nazad. Znowu tedy szeptano pocichu,