Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przysposabiano się jednak do elekcyi, którą przewidywano burzliwą i niełatwą. Z obu stron gotowano się do niej jak do wojny.
Dyssydenci z Górką i Zborowskimi rachowali na zaciągi zagraniczne, na żołnierza obcego z Niemiec, z Czech, a nawet Włoch i Francyi; Zamojski na prusaków i inflantczyków, lecz daleko więcej na szlachtę, która w nim miała zaufanie i mimo obawy przewagi, widziała w hetmanie rękojmię utrzymania porządku i bezpieczeństwa osób i mienia.
Odgróżki Zborowskich przeciw osobistym ich nieprzyjaciołom, zamiast ustraszyć, coraz bardziej przeciw nim oburzały.
Pomiędzy dwoma obozami i ich czynnościami ta zachodziła różnica, że Zborowscy postępowali sobie wrzawliwie, huczno, groźno, gdy hetman z powagą i spokojem do ostatecznej walki się gotował.
Wolałby był z pewnością Zamojski jednego z Batorych; być bardzo może, iż chwilę jakąś łudził się tem, że jako Piast sam obranym być może. Bezkrólewie przekonało go, że marzenia te ziścić się nie miały najmniejszego widoku, a mnożąc słabe stronnictwa, cesarskimby tylko posiłkowały, musiał się więc zbliżyć do królowej.
Dla Anny było to najpożądańszem, bo, choć się obawiała hetmana i żal miała do niego, czuła,