Ta strona została uwierzytelniona.
BARTŁOMIEJ (podchwytując).
Ja!! hm! trochę się tam uzbierało, panie Hrabio!
HRABIA (zdziwiony).
Ty? masz? i chciałbyś mi dopomódz?
BARTŁOMIEJ (wysilając się na odwagę).
No! kiedy już mówić, to otwarcie. Pracowało się, harowało, skąpiło, grosz do grosza; wziąłem też coś po nieboszczce żonie.
HRABIA.
Żona twoja była garderobianą....
BARTŁOMIEJ.
Panną respektową, jaśnie panie, i miała fundusik. — Wzięło się też i po wujaszku....
HRABIA.
Wuj? a! ten co siedział na szynku?
BARTŁOMIEJ (odchrzękując).
Tak... dorobił się kapitaliku handlem... a i stryj mi coś zostawił....
HRABIA.
Nigdy o nim nie słyszałem.
BARTŁOMIEJ.
Człek był skromny, ale zacności wielkiéj.... Bo żebym miał nadużyć ufności pańskiéj i z cudzego