Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobra korzystać, to się, dzięki Bogu, nie pokazało po mnie nigdy.

HRABIA.

Ja cię też nie posądzam, chociaż po prawdzie powiedziawszy, były niektóre okoliczności.

BARTŁOMIEJ (bijąc się w piersi).

Czyste mam... to jest (krztusi się) sumienie... ale trzydzieści lat ciężkiéj pracy, i te... sukcessje...

HRABIA.

O których nigdy nie wspominałeś?

BARTŁOMIEJ (zmięszany).

Po co tam było gadać jaśnie panu, o téj szlacheckiéj mizerji....

HRABIA.

A! to już i szlachcicem, widzę, zostałeś!

BARTŁOMIEJ.

A jakże, jaśnie panie, potwierdzonym....

HRABIA (śmieje się).

Ależ twój ojciec....

BARTŁOMIEJ (przerywa).

Mój ojciec, jaśnie panie, zatracił swoje szlachectwo, a ja wyszukałem....