Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/114

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    HRABIA (coraz bardziéj zdziwiony).

    Dla czegoż go bronisz? Kochasz Adama, dałaś mu słowo, jesteście zaręczeni, a to do niczego nie podobne.

    AMELJA (zmięszana).

    Życie nie może się obejść bez ofiar.

    HRABIA.

    Tylko nie tego rodzaju! Dziś pierwszy raz nie poznaję cię i nie pojmuję, Amelciu kochana... Ani łzy! ani oburzenia, ani podziwu nawet! Mnieby piorun więcéj nie przeraził! Fe! nie mówmy o tém nawet, to usta wala! Wypędzą nas. No, to pójdziemy, umrę gdzie w drodze z tęsknicy, ale spokojny o ciebie, bo Adam ci ojca zastąpi...


    SCENA VIII.
    Ciż sami. PROKOP, OLENA, IWAŚ kozak wpadają pomięszani i cisną się do hrabiego, postrzegłszy go.
    PROKOP (z oburzeniem).

    Jeszcze on tu nie pan, żeby się tak rządził?

    OLENA (płacząc).

    A! ratujcie nas, ratujcie!

    HRABIA.

    Cóż się to stało?