Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sze i mruczał, że panu Bogu świece palić trzeba, ale i djabłu nie zawadzi ją postawić.
Od tego dnia Semko nieodstępnie prawie musiał być na dworze, przy królu, który nim już posługiwał się jak bratem. Służył jemu i panom nieraz za pośrednika, gdyż król nowy wielu rzeczy nie był świadom i zrozumieć ich nie mógł.
W dni kilka po koronacyi i ślubie, gdy wszystkie uroczyste obrzędy szczęśliwie się odbyły, a z nowego pana niesłychanej szczodroty, wszyscy byli szczęśliwi, bo obdarzał tak, iż zdawało się że i skarb swój, i ziemie, jakiemi rozporządzał wszystkie rozda do razu, we dworcu Jaśka z Tęczyna, znowu się zebrali ci co tu dotąd rej wjedli. Dymitr z Goraja, najprzenikliwszy z nich wszystkich, przynosił im wiadomość niemiłą i trwożącą.
— Wilhelm uparty dotąd się znajduje w Krakowie — mówił — kto wie co zamierza! Jego się nie obawiam, lecz są poszlaki, że mu tajemnie sprzyja Władysław Opolski, choć Jagielle się poddał i kłania. Knują coś i niedaremnie go tu chowają.
Jagiełło jest podejrzliwy, zazdrośny, podszeptują mu już coś źli ludzie.
— Lecz gdzieżby Wilhelm się miał ukrywać — przerwał Jaśko z Tęczyna.
— Gdzie? Jeżeli mógł raz siedzieć w czeluściach komina, gdy go na Czarnej wsi szukano,