Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może teraz kryć się w lochu albo pod przebraniem jakiem... — dodał Dymitr z Goraja... Gniewosz zdrajca, który z kolei wszystkich zdradzać gotów, może jego trzymać a Jagielle donosić o nim.
— Na rany pańskie! ztąd go wygnać potrzeba — krzyknął Mikołaj z Brzezia.
— Tak jest, naprzód go znaleść musimy! — odparł ciężko jęknąwszy Dymitr z Goraja. — Czynię co w mojej mocy. Straże stawię, ludzi rozsyłam, szpieguję. Donoszą mi, że w Łobzowie siedzi, pędzę do Łobzowa, łóżko jeszcze ciepłe, było ptaszę ale już furknęło.
Lecę do Morszteina domu, na stole kapelusz z piórem porzucił, poznaję go z opisu... choć Franczek się wypiera, trzęsę od piwnic do strychu... zniknął...
— Ale któż mu pomaga? Kto ostrzega? — zazawołał Jaśko z Tęczyna. Koniec temu być musi. Zagrozić trzeba...
— I wrzawy przyczynić? — spytał Dymitr — aby król się dowiedział, królowę podejrzéwał, i w początkach zaraz to małżeństwo ledwie skojarzone się rozchwiało niezgodą!!
Musimy po cichu działać i ostrożnie, lecz...
— A na dworze królowej — odezwał się milczący dotąd pan krakowski, może tam ma kogo... Gniewosz...